Ile razy dziennie przyznasz, że jesteś świadoma/y tego co robisz? Mam na myśli:
– dlaczego daną czynność robisz? Jaką potrzebę dzięki temu zaspokajasz?
– co czujesz w ciele?
Taki rodzaj wewnętrznej rozmowy, jakkolwiek by to dziwnie Tobie nie zabrzmiało.
Najczęściej tyle z automatu na siebie bierzemy, że nie jesteśmy w stanie zarejestrować nawet sposobu wykonania danej czynności. Odhaczamy tylko z listy „to do”. Automatycznie rzucamy się w wir działań pozostając nieświadomym/ą tego co się z nami dzieje. Nie dopuszczamy do siebie uczuć, jakie się mogą pojawić w związku z jakimś wydarzeniem. Jak pisze D. Hawkins w „Technice Uwalniania”:
„Bardzo interesujące jest obserwować, jakie sposoby wynajduje umysł, by osiągnąć ten stan nieświadomości.(…..) byle tylko przekierować uwagę z samego siebie i nie słuchać jego paplaniny. Mimo to myśli i uczucia mają tendencję do stałego mnożenia się, dopóki umysłu nie zaabsorbują przedsięwzięcia danego dnia, praca, różne działania lub przyjemności.”
Stąd też często ten plan dnia napięty do granic wytrzymałości. Czy zdaża Ci się, że nawet jak jedziesz w samochodzie, to zamiast wykorzystać chwilę ciszy, nadrabiasz zaległe telefony, odsłuchujesz podcasty, chcesz być na bieżąco, więc słuchasz informacji – aby tylko nie koncentrować się na sobie, na tej chwili, gdy jesteś sam/a ze sobą.
Wg Hawkinsa nie ma nic złego w tych czynnościach, o ile – „powodowane są wewnętrznym poczuciem szczęścia, własnej wartości i kompletności. Takie same cele mogą być spełniane wskutek realizacji wewnętrznych osiągnięć, a nie poprzez rywalizację.
Gdy relacje są pełne miłości i dzielenia się, a nie zazdrości czy walki, przestaje kierować nimi zdobywanie głasków i aprobaty.”
Życzę Ci dzisiaj powolnej, pełnej uważności na siebie niedzieli, abyś patrzył/a z ufnością i zrozumieniem na to co właśnie żywe w Tobie.